ZASTRZEŻENIE: Nie, nie wierzę, że jestem darem wszechświata dla DevRel. Nie mam wszystkich odpowiedzi, wszystkich umiejętności, ani nawet wszystkich Pokemonów. Mam swoje doświadczenia, zebrane przez 11 lat, kiedy wykonywałem tę pracę. To – moje doświadczenia i obserwacje – są tym, czym dzielę się w tej serii .
Napisałeś bloga. Jesteś z niego zadowolony. Nawet dumny. Podoba ci się sposób, w jaki uchwyciłeś swój głos i styl w formie pisemnej. Podoba ci się również to, co blog mówi – czego uczy czytelnika. To dobry mały blog. W swojej wyobraźni czule głaszczesz go po głowie. Klikasz „Publikuj” i upewniasz się, że pojawi się na stronie publicznej. Może nawet przeczytasz go jeszcze raz.
LUB… wygłaszasz przemówienie konferencyjne. Slajdy przyciągają uwagę ludzi, Twoja prezentacja i wyczucie czasu są idealne. Wywołujesz śmiech w odpowiednich momentach, a na końcu jest mnóstwo pytań do Ciebie. Gdy oklaski się kończą, a ludzie przechodzą na następną sesję, bierzesz głęboki oddech, odłączasz sprzęt i zamykasz slajdy.
LUB… stworzyłeś film. Ponownie, jesteś z niego zadowolony – może nawet trochę dumny – z tych samych powodów, o których wspomniałem wcześniej. Oglądasz go jeszcze raz, a następnie klikasz „Publikuj”.
Czas iść dalej, prawda?
Potem otrzymujesz wiadomość. Może to być ktoś z firmy, może to być kontakt w mediach społecznościowych. Cholera, może to być nawet Twoja mama. Ale wiadomość mówi „Powinieneś to zmienić w blog/wideo/konferencję!” Oznacza to, że weź ją z obecnej formy i zmień ją w jedną z innych form (lub jedną z kilku różnych opcji, o których wkrótce wspomnę).
A powinieneś? Mam na myśli, że właśnie POWIEDZIAŁEŚ wszystko, co miałeś do powiedzenia. Po co to powtarzać? Po co osłabiać moc, skuteczność i obecność pierwotnej formy, tworząc dzieło pochodne?
Przeplatająca się sieć opowieści
To jest dylemat, przed którym stoimy (osoby kreatywne w ogóle, a twórcy treści technicznych w szczególności), gdy rozważamy ideę „ponownego wykorzystania”. I powiem ci, dlaczego powinieneś to zrobić. Albo przynajmniej poważnie rozważyć: ponieważ istnieje „Spider-Man, The Musical”.
Oto tl;dr tego, co mam na myśli: historia „Spider-Mana” istnieje w wielu, wielu formach. Ale każdy format działa na swój własny, unikalny sposób, który jest uzupełnieniem, ale jednocześnie oddzielony od pozostałych.
Spider-Man, oczywiście, rozpoczął swoje życie na drukowanej stronie. Ale nawet tam pojedyncza seria komiksowa nie wystarczyła. Od momentu powstania w 1962 r. powstało ponad 60 różnych historii Spider-Mana w formie seriali, a wiele serii ukazywało się jednocześnie przez większość tego czasu.
Potem nadeszła poranna kreskówka w sobotę . Nie była lepsza ANI gorsza od komiksu. Była INNA. Potrafiła robić rzeczy, których nie potrafiła wersja pulp fiction. I oczywiście były rzeczy, które potrafiła zrobić wersja papierowa, a które nigdy nie mogłyby zostać przeniesione do animacji. Podobnie, serial telewizyjny z 1977 roku był w stanie przedstawić rzeczy, których brakowało zarówno w historiach drukowanych, jak i animowanych.
I tak to się dzieje – od druku do telewizji animowanej, telewizji na żywo, filmów na żywo, animacji i tak w kółko, niczym pająk tkający sieć – każda forma jest w stanie uwypuklić, a nawet uwypuklić pewne aspekty, lecz nie jest w stanie przedstawić innych.
Kontynuowałbym tę analogię do musicalu, ale w rzeczywistości „Spider-Man: Turn Off the Dark” zmagał się pod każdym względem. Więc przejdę do innej historii, aby kontynuować mój wywód
Krąg Twórczych Treści
Król Lew był nagradzanym filmem, magicznym przeżyciem dla tych, którzy mieli pewien wiek w 1994 roku, kiedy wyszedł. Kiedy musical został ogłoszony w 1997 roku, byłem sceptyczny. Jak aktorska wersja podróży Simby mogłaby uchwycić porywający majestat i surową moc filmu? I oczywiście mój sceptycyzm był zupełnie bezpodstawny. Musical przybrał tak odmienną i równie majestatyczną formę, że poruszył wyobraźnię w sposób, w jaki nie mógł tego zrobić film.
Odchodząc od ścian pełzających web-headów, jest wiele innych przypadków, w których oryginalne dzieło twórcze zostało przekształcone – w całości lub w swej istocie – w inną formę, o której można by powiedzieć, że była równie silna, jeśli nie silniejsza, niż oryginał. Jednym z takich przykładów jest sytuacja, gdy Eric Clapton przekształcił zawodzącą piosenkę rockową „Laylla” w jazzową i niemal nawiedzającą wersję akustyczną na potrzeby „Unplugged” stacji MTV.
Ponowne rozważenie pytania
Wracając do początkowego dylematu: czy powinieneś wziąć swoją oryginalną treść i przekształcić ją w inny format? Moja odpowiedź powinna być oczywista: oczywiście. Nagranie wideo i blogowanie; nagranie wideo i blogowanie; nagranie wystąpienia konferencyjnego; każda z tych modulacji z jednego formatu do drugiego pozwoli ci podnieść, podkreślić i zaprezentować aspekty głównej narracji w sposób, w jaki nie byłoby to możliwe w przypadku pierwotnej prezentacji.
Co więcej, praca nad jego przekształceniem zmusi cię do spojrzenia na rzeczy z zupełnie innej perspektywy, a to może rzucić światło na elementy lub pomysły, które całkowicie pominąłeś podczas pierwszego podejścia – albo dlatego, że oryginalny format nie był w stanie ich obsłużyć, albo dlatego, że sam akt tłumaczenia wymaga ponownej oceny.
Możesz odkryć, że Twoja historia – bez względu na jej formę – wcale nie zostanie rozwodniona, lecz stanie się silniejsza, bardziej spójna i lepiej zdefiniowana.